#Literatura

Skarb ze Środy Śląskiej

Rok 1988

Jest ciężka, trochę zimna, chropowata. Każdy jej ząb jest czymś innym. Prawym palcem dotykam śląskiego orła, lewym…coś o zbliżonym kształcie. Waldek wychodzi z chłopakami na papierosa. Nie wiem, kiedy dokładnie wróci. Tymczasem ona jest moja. Na moment, kiedy ich nie ma, zamienię się w króla. Króla swojego życia. Było ono do tej pory takie jak nasz plac rozbiórki. Może nie aż tak gorące i parne, ale równie rozwalone. Gruz, kawałki stropu przypominały o zamkniętych etapach życia, które nie zakończyły się tak jak powinny, a duszący pył był medium, w którym przebiegało większość moich myśli. I cały czas w poszukiwaniu. Żeby znaleźć dla siebie tylko jedno – wolność. Korona okala teraz moje włosy, a jej małe kryształki rzucają zajączki na zmurszałej cegle. Nie zastanawiam się dłużej i odmawiam swoją modlitwę: „W środku swojego serca, w środku swojej duszy, pragnę zjednoczenia z moim miastem, zjednoczenia z moją wsią. Średnio starałem się, średnio probowałem, zbyt szybko dawałem moc zwątpieniom i trwodze. A tutaj jest – a tutaj jest – koronacja, której nigdy bym nie oczekiwał! Nazywajcie mnie królem, nazywajcie się królami. Moim królestwem jest mój spokój i wiara. Waszym królestwem jest wasz spokój i wiara”. Słońce zasłania chmury, zajączki chowają się w szczelinach cegły. Czuję nieprzyjemny papierosowy dym. Korona jest już bezpieczna w worku na gruz. Nie mówię ani słowa chłopakom i kontynuuję pracę. Moja głowa jest pełna głośnych myśli. Czy teraz będzie w końcu inaczej? Czy to tylko moja fantazja, a tej korony wcale nie było!? – Waldek, podaj mi większą łopatę, bo męczę się tylko. – Mamy tylko te trzy, więcej nam nie dali. A skończyć musimy, i to do piętnastej. I dalej mówią o swoich wnukach, o swoich żonach, a ja boję się z każdą chwilą, czy nie zapytają, czemu jeden z worków jest wypchany bardziej niż inne. Wiem, zrobię to. Podchodzę do worka, rozpruwam go nożem ze scyzoryka, wyciągam koronę, trzymam ją mocno w dłoni i uciekam przez boczne drzwi. Wołają za mną, gonią mnie, a ja szybko omijam taczki i przeskakuję przez barierkę. Nieważne, czy mnie dopadną, ja już jestem przegrany. Ale żyję dalej dla nadziei, że jednak los się do mnie uśmiechnie i za sprzedaną koronę wyjadę za ocean, jak nie jeszcze dalej. Nie będę udawał, że nie chcę być królem. Bo chcę! Tak bardzo chcę! Powtarzam swą modlitwę, mimo że w piersiach brak mi tchu: „W środku swojego serca, w środku swojej duszy, pragnę zjednoczenia z moim miastem, zjednoczenia z moją wsią. Średnio starałem się, średnio probowałem, zbyt szybko dawałem moc zwątpieniom i trwodze. A tutaj jest – a tutaj jest – koronacja, której nigdy bym nie oczekiwał! Nazywajcie mnie królem, nazywajcie się królami. Moim królestwem jest mój spokój i wiara. Waszym królestwem jest…”

Featured Photo by Copilot with GPT-4 (fx: Retro Game by TikTok)

Co sądzisz o tym wpisie?

Wysyłając komentarz, akceptujesz politykę prywatności i zasady użytkowania.